Ostatnie, prawie tropikalne upały sprawiły, że bardzo nie chciało nam się gotować. Postanowiliśmy więc wybrać się w poszukiwaniu czegoś smakowitego, w miejsce w którym jeszcze nie byliśmy. A restauracji w Krakowie jest taka ilość, że nawet gdybyśmy co tydzień ruszali na podbój jakiegoś nowego miejsca, spokojnie wystarczyłoby nam miejscówek na kilka lat… Tym razem padło na restaurację o bardzo arystokratycznej nazwie Sissi Restaurant & Wine. I jak przystało na cesarzową Austrii, księżniczka Sissi mile nas zaskoczyła. Zapraszamy na relację 🙂

Restaurację Sissi znajdziemy przy ul. Krupniczej 3 (dokładna lokalizacja tu: klik), czyli bardzo blisko Rynku Głównego. Z zewnątrz miejsce wygląda dość niepozornie, ale warto skusić się do wejścia. Inspiracją do powstania tej restauracji była tytułowa bawarska księżniczka, a późniejsza cesarzowa Austrii i królowa Węgier. I już na samym wejściu wita nas jej podobizna – w rzeczywistości Sissi była ponoć kobietą o wyjątkowej urodzie. Z racji sporego upału, my skierowaliśmy nasze kroki od razu do ichniejszego ogródka, który niewątpliwie jest największą zaletą tej miejscówki. Sporej wielkości, ukryty pomiędzy kamienicami, z cudnie szemrzącą fontanną, zapewnia przemiły chłód nawet w bardzo upalne dni. Wieczorem jest zapewne ślicznie oświetlony i ponoć mają tu również muzykę na żywo. Musimy koniecznie kiedyś wrócić by przekonać się osobiście 🙂

Jeśli chodzi o menu (szczegóły tu: klik), to znajdziemy w nim trochę kuchni polskiej, trochę niezawodnych makaronów i kilka austriackich pewniaków, jak choćby Wiener Schnitzel czy świetny Almdudler czyli austriacką lemoniadę ziołową. Do tego pokaźny wybór win. A poniżej to, czego my spróbowaliśmy:

• Pieczony kozi ser, duszony rabarbar, mieszanka sałat, grzanka – dla mnie starter idealny, nie za duży, ale sycący. Ja ostatnio mam wyjątkową słabość do koziego sera więc ta przystawka to był strzał w dziesiątkę 😉

• Wiener Schnitzel z cielęciny, sałatka ziemniaczana – wybór Ryby, sznycel ponoć niczego sobie, z bardzo fajną sałatką na zimno;

• Domowy makaron tagliatelle ze świeżym szpinakiem, pomidorkami cherry, kawałkami piersi z kurczaka, ser parmezan – to akurat wybór Leo, nasz makaronowy smakosz wyszedł bardzo zadowolony 😉

• Mix sałat z kozim serem, pieczone buraki, cukinia, truskawka, sos ziołowy, prażone pestki – tu znowu moje ostatnie zboczenie jeśli chodzi o kozi ser… Sałatka naprawdę spora, ser i buraczki pycha, co prawda mały smuteczek, bo truskawka została zastąpiona pomarańczą plus trochę śladowa ilość cukinii… Ale generalnie całość smakowita 😉

• Torcik z musu czekoladowego, krem z wanilią burbońską, świeże owoce – oj to była pychota, choć i w tym przypadku brakło świeżych owoców 🙂 Wybaczamy, bo samo ciacho było fantastyczne !!!

• Almdudler – czyli kultowa lemoniada z Wiednia. To lekki i orzeźwiający napój, którego receptura jest owiana tajemnicą, zupełnie jak skład Coca-Coli. Koniecznie trzeba spróbować. Ponoć w składzie znajdziemy ekstrakt z 32 ziół alpejskich. Mniam 😉

Podsumowując, Sissi to fajna miejscówka i smaczne jedzonko. Koniecznie trzeba wybrać stolik na przeuroczym ogródku, gdzie wypocząć można nawet i w srogie upały. Pomiędzy starymi krakowskimi kamienicami zupełnie ich nie odczujecie. I absolutnie bez gadania zamówcie kultową lemoniadę Almdudler. My polecamy 🙂

A wszystkich chętnych zapraszam po więcej wiedeńskich smaczków, na wycieczkę do stolicy Austrii. Tu sprawdzicie co nam udało się zobaczyć w tym cudnym mieście w jeden dzień: klik