W tegoroczne wakacje mieliśmy okazję pierwszy raz zawitać rodzinnie we Wrocławiu. Akurat odbywał się tam międzynarodowy turniej piłkarski Wrocław Trophy, w którym brała udział drużyna Leo i zajęła nawet dumne III miejsce w swojej kategorii wiekowej 😉 Udało nam się wtedy poznać przecudne wrocławskie skrzaty, a przy okazji poszukiwań, zwiedzić co nieco miasta (szczegóły naszego wypadu tu: klik). Mieliśmy chęci na o wiele więcej, ale niestety harmonogram był bardzo napięty, więc wyjeżdżaliśmy ze sporym niedosytem i postanowieniem, że musimy wrócić. Udało się to początkiem listopada. Zapraszam dziś na relację z wrocławskiego Hydropolis, czyli centrum wiedzy o wodzie.

Pomysł by wrócić do Wrocławia właśnie w listopadzie, powstał po zaproszeniu z PKP Intercity, aby przy okazji kolejnego wpisu, podzielić się wrażeniami z rodzinnej podróży pociągiem. Nie zastanawiałam się zbyt długo. Szczególnie że do tej pory, nie mieliśmy okazji zaliczyć żadnej dalszej podróży naszą czwórką właśnie koleją. A że na liście miejsc do zwiedzenia, ciągle widniał wrocławski Hydropolis, pomyślałam że to idealny pomysł, by połączyć te dwa tematy.

Podróż z Krakowa do Wrocławia trwała około 3,5 godz. Wyruszyliśmy tuż po 8:00 i niedługo po zajęciu miejsc, skierowaliśmy się do wagonu restauracyjnego na śniadanko. Kiedy pracowałam w Tesco, był moment, że bardzo regularnie jeździłam do Warszawy. Uwielbiałam te wyjazdy. Zawsze wybierałam połączenie kolejowe, a śniadania w Warsie to był mój mały, poranny rytuał. Zwykle wybierałam z menu śniadanie polskie i za każdym razem cudownie poprawiało mi humor, po bardzo wczesnej pobudce 😉 Tym razem też namówiłam Ryby na śniadanie polskie i wszyscy zgodnie przyznali, że był to pyszny pomysł. Reszta podróży upłynęła nam na błogim lenistwie. Ja z rozkoszą oddałam się czytaniu, Ryba złapał jeszcze kilka chwil snu, a Leo zdążył nawet napisać wypracowanie z polskiego. Chłopcy wzięli też ze sobą kilka planszówek i dość długą chwilę bawili się świetnie dzięki grze Brain Box Świat (pisałam o niej tutaj, kiedy uratowała nas od szpitalnej nudy: klik).

Do Wrocławia dotarliśmy tuż przed południem. Niestety aura nie bardzo nam sprzyjała, więc zamiast spaceru, wybraliśmy taksówkę. Był pomysł by podjechać na miejsce tramwajem, ale że Hydropolis jest bardzo niedaleko dworca (dokładna lokalizacja tu: klik), padło jednak na taxi (za przejazd zapłaciliśmy dosłownie 10 pln, czyli praktycznie tyle samo, ile zapłacilibyśmy za naszą rodzinkę za komunikację miejską).

Hydropolis to bardzo ciekawa miejscówka edukacyjna. Powstało w 2015 roku, w historycznym budynku, który wcześniej stanowił podziemny zbiornik wodny dla wrocławskich wodociągów. To bardzo nowoczesne muzeum, czy raczej centrum wiedzy o żywiole wody. Spora przestrzeń wystawiennicza, została podzielona na bloki tematyczne, każdy poświęcony innemu aspektowi związanemu z wodą. Mamy więc możliwość zwiedzić następujące strefy:

• Planeta Wody
• Głębiny
• Ocean Życia
• Człowiek i woda
• Historia Inżynierii Wodnej
• Miasto i woda
• Stany Wody
• Strefę Wystaw Czasowych
• Strefę Relaksu
• Strefę Dzieci

I w każdej z tych stref, przeróżne interaktywne instalacje, specjalnie przygotowane modele czy repliki oraz ogromna ilość multimedialnych tablic, pokazują nam wodę z różnych perspektyw i dostarczają całego ogromu informacji. Nie sposób się tam nudzić. Nas zachwyciła już na wejściu, ogromna drukarka wodna. Chłopców ciągnęło przeogromnie, by spróbować przebiec, w momencie kiedy akurat nie lała się woda. Na całe szczęście udało mi się odwieść ich od tego pomysłu. Szczególnie, że mieliśmy okazję zobaczyć, jak mama z dwójką dzieciaczków zostaje przemoczona do suchej nitki…

Jeśli chodzi o ilość czasu, którą trzeba zarezerwować na zwiedzanie, to według nas konieczne są przynajmniej 2 godziny. Ale to oczywiście zależy od tego, jak szczegółowo podejdziemy do zwiedzania (tablic i ekranów jest tam naprawdę mnóstwo), oraz ile czasu zajmie nam lenistwo w strefie relaksu… A tu na leżankach możemy odpocząć, patrząc np. na wizualizację lasów deszczowych rzeki Amazonki widzianych z lotu ptaka – a która została przygotowana w całości z mchów.

Bilety do Hydropolis kupimy w kasie w cenach: 18 zł ulgowy, 27 zł normalny i 72 zł rodzinny (2+2). Można kupić je również przez internet tu: klik

A po zwiedzeniu Hydropolis, posililiśmy się w pobliskim Przystanku Wrocek, restauracji która miała okazję chwilę temu przejść Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler (dokładna lokalizacja tu: klik) . My akurat skusiliśmy się na całkiem smaczne burgery i świetną lemoniadę, po czym zadowoleni udaliśmy się na Dworzec.

Droga powrotna, jak to zwykle bywa, minęła nam jeszcze szybciej niż droga tam… A to pewnie za sprawą Kalamburów, w które graliśmy przez cały czas. Udało nam się znaleźć wolny przedział, który bardzo chętnie zajęliśmy i to był wspaniały pomysł – bo odgadywanie niektórych haseł wzbudzało prawdziwe salwy śmiechu. I pomyśleć, że to wszystko było możliwe dzięki PKP Intercity. Bardzo polecamy wybrać się co jakiś czas na rodzinną wyprawę pociągiem. My koniecznie musimy to powtórzyć. Tylko pamiętajcie by zabrać planszówki. Nie dość że podróż mija błyskawicznie, prawie zupełnie nie odczuwamy zmęczenia, to jeszcze mamy czas na wspaniałą rodzinną zabawę, która nie byłaby możliwa podczas standardowej podróży samochodem.

Ściskamy mocno i zapraszamy na relację foto z naszego wypadu. A przy okazji dodam tylko, że wpis powstał przy współpracy z PKP Intercity 🙂